niedziela, 17 maja 2015
Oczy znów nieszczelne
Nocami podchodzę do okien swoich oczu. Widzę ten deszcz. Kropla po kropli, w dół po szybie tęczówki.
Ale tęczy nie wypatruję. Tęczy już tu chyba nie będzie.
Choć tak bardzo, tak bardzo, tak bardzo chciałam by znów rozcinała swym łukiem to wilgotne od łez powietrze.
Wolę sobie wmawiać, że tęcza którą chciałam dostrzec, nigdy tak naprawdę nie istniała.
Zsiniała.
Zsuwam się po wewnętrznych ścianach.
Piszę. Gram.
Rano znów jestem i udaję, że nie umierałam.
Choć czasem przychodzi taki dzień, kiedy nie mam siły czegokolwiek oczekiwać. Niczego udawać.
I wtedy mi się nie chce. Pisać... mówić... być...
Zamykam się przed światem kocem na klucz. Próbuję przespać ten ból, który nie mieści się już
we mnie i wydziera się na zewnątrz oczami, nawet wówczas gdy zmaga je sen.
A poduszki schną bardzo powoli z połykanych łez.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ładne to porównanie. Deszcz, łzy... Lubię sposób, w jaki opisujesz świat. Nadaje mu delikatności. Pobudza wyobraźnię. Dzisiaj bardzo tego brakuje.
OdpowiedzUsuń