poniedziałek, 30 października 2017

Ulotne...



-Kim dla Ciebie jestem?
-Najbliższą mi osobą. Na tę chwilę.


Kiedy zaczynasz rozumieć, że zawsze, zawsze już będziesz tylko tłem. Alternatywą. Z czasem otwierasz szerzej oczy. Budzisz się powoli ze snu. I dostrzegasz. Że na dłuższą chwilę nie masz dla kogoś znaczenia. Nie mieścisz się w długodystansowych ramach. Zawadzasz.

Kwiaty wtedy więdną.
Jak serca.


Są dwie drogi. Każda z nich wymaga pewnego wyrzeczenia. Ta pierwsza jest krótka. Odcinasz ostrym nożem to, co ściąga Cię na dno.To, co wciska Cię w tło. Umniejsza Ciebie w sobie. Zabija wiarę.
W siebie.
Wyrzekasz się kogoś.

Ta druga jest stroma i dłuższa. Akceptujesz to, że nigdy nie będziesz priorytetem. I w milczeniu czekasz. Aż chwila przeminie. Zagryzasz wargi i udajesz. Że chwila wystarcza. Rezygnujesz
z godności.
Wyrzekasz się siebie.


Stoję teraz na rozstaju. I wciąż nie wiem, w którą stronę pójść. Pierwsza strona zabiera wiele dobrego. Ale boli krótko. Druga strona wymaga ogromnej pracy. Spacer nią może nieustannie ranić stopy.
A przecież już nauczyłam się odchodzić. A teraz stoję tutaj i znów nie wiem. Stoję i wypatruję. Horyzontu znaczeń.

O kant dupy! Taki ze mną interes.


Potrzebuję przytulenia jak ochronnego koca. Potrzebuję przytulenia, które nauczy mnie, że miłość może budować, a nie niszczyć. Uskrzydlać, a nie zamykać w klatce. Mimo wszystko. Choćby na jeden moment. Choćby na siłę.

Odwracasz się plecami.




sobota, 28 października 2017

Zamiast.



Gdzie w tym wszystkim jestem ja? Jakie zajmuję miejsce? Czy zawsze moje rany bedą krwawić mniej intensywną czerwienią?

Znalazłeś słowa najmocniejsze. Z najostrzejszym akcentem. Słowa, które jak nóż się wbiły pod moje żebro lewe. Pierwsze z brzegu. Znalazłeś słowa okrutne. O nienawistnym spojrzeniu. Słowa toczące pianę z pyska. Słowa, które tworzą zdanie, jakie ma Cię zabić we mnie.

Choć nie przypuszczałam, że kiedykolwiek w życiu ponownie je usłyszę.



Dlaczego mam być zawsze wyłącznie...

Zamiast.

Znów jestem transparentna. Moje myśli nieistotne. Moje nienajlepsze samopoczunie najmniej znaczące w całym tym tłoku. To zbyt krótka chwila, by nabrało wartości. Jak długo muszę trwać nieobecna by stało się dostrzegalne. Jak boli we mnie. Jak uderza.
Czy muszę już  zawsze godzić się z tą trzecią? Tą, która we mnie. Tą, która mną. A jeśli nadal nie chcę? A jeśli ten dzień był tym ostatnim? A jeśli...? Jeżeli...?

Bo gdyby tak...

Nic nie szkodzi. 

Prawda?


sobota, 7 października 2017

Nieparzyście.



Kobiety są wrednymi, histerycznymi sukami, które wkręcaja się w jakiś temat bez powodu.

Kobiety są ciepłe, oddane, czułe, troskliwe i robią: MIAU.


Co powoduje przejście ze stanu dwa do stanu jeden?


Niepewność.



Są trzy okoliczności, które przypominają jak smakuje ból samotności. Nawet ten pozornie nieobecy. Starannie ukryty. Zakopany pod skórą, głęboko pod tkankami. Okryty szczelnie czyjąś obecnością.
W sercu. Otulony ciepłem. Pulsującej krwi.
Wydzierają go na zewnątrz. Wyszarpują z najgłębszych zakamarków człowieka. Sycą nim powietrze. Potęgują.
Są trzy okoliczności, które każą myśleć. Intensywnie, do kości.

Choroba.
Urodziny.
Święta.


Szczególnie wówczas, kiedy miejsce obok już niby zajęte, a jednak puste...



Uwiera mnie ta sytuacja.

Cholernie uwiera w całego człowieka.