poniedziałek, 18 września 2017
Niech tym razem nie więdną.
W mojej prywatnej rzeczywistości znów goszczą kwiaty. Czuję ich zapach. Napawam się.
Obserwuję.
Zlękniona przed hukiem powodowanym upadającymi płatkami. Niesionymi oddechem.
Cisza.
Teraz już wiem, że trzeba nauczyć się odchodzić. Od tego co zamyka w nas płatki róż. Od ludzi. Od tego, co brutalnie nas niszczy. Albo delikatnie, po trochę, na raty. Też. Od wszystkiego, przy czym nie rozkwitamy. Od tego, co zamyka nas w kropce. Tak małej, że nie sposób w niej rozprostować skrzydeł. Od miejsc. Przykrych, niematerlianych, konkretnie zlokalizowanych, namacalnych, niezrównoważonych.
Trzeba również nauczyć się przychodzić. Odwiedzać inne miejsca. Ciepłe, burzowe, zatłoczone i samotne. Dawać szanse innym lokalizacjom. Otwierać się z klucza. Na mapę świata, na kolejne serca.
Być może po to, by zaznać raju na Ziemi.
Być może po to, by dostać po mordzie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja życzę Raju. Zasługujesz na niego. Choćby na chwilę, choćby na moment, na resztę życia.
OdpowiedzUsuńCzasem warto ryzykować, nawet jeśli można dostać po mordzie.
OdpowiedzUsuńUważaj... bo sobie przepowiesz...
OdpowiedzUsuńtyle pięknych słów tu zawartych
chłonę
chłonę całą sobą
Uważaj mała na siebie, mam szczerą nadzieję, że wykorzystasz umiejętoność odchodzenia jeśli tylko pojawi się wątpliwość.
OdpowiedzUsuń